Skate majówki powoli stają się w
naszym kraju standardem. Kto może pakuje deskę pod pachę i wyrusza
w świat zwiedzać nieznane (lub całkiem już dobrze znane) spoty.
Semper jak każda szanująca się deskorolkowa firma, także
postanowił urządzić swój pierwszy weekendowy trip obierając za
cel stolicę naszych zachodnich sąsiadów – Berlin. Uzbrojeni w
kamerę, aparat i mapę miejscówek wyruszyliśmy więc w długą
drogę do deskorolkowego raju testować wytrzymałość rasowego
semperowego klonu.
Mam nadzieję, że Berlina jeśli
chodzi o deskorolkę większości z Was przedstawiać nie muszę.
Wprawdzie dla polaków głównym miejscem skate pielgrzymek ciągle
pozostaje Praha, jednak Berlin staje się coraz bardziej popularny.
Możliwości jakie daje to miasto dla deskorolkowca jest wprost cały
ogrom i każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie. Lubisz ładne
marmurowe murki czy manualboxy, to proszę bardzo – jedziesz w
okolicę placu Poczdamskiego, lubisz undergroundowe miejscówki DIY –
w Berlinie Ci ich dostatek, wolisz chillować na miejscówce z której
nikt Ciebie nie wygoni o dowolnej porze dnia i nocy – wpadasz na
Warschauer Strasse, wolisz wielkie schody i gapy na starych
komunistycznych pomnikach – wpadasz na jeden z kilku sowieckich
pomników w Berlinie Wschodnim.
My naszą wizytę rozpoczeliśmy
standardowo od wizyty na kultowej Warschauer Strasse. Mimo dobrych
nastrojów i dość drobnych prognoz pogody, Berlin nie był jednak
dla nas pierwszego dnia zbyt szczęśliwy. Jak tylko pojawiliśmy się
na Warschauer i chłopaki zaczęli się rozgrzewać, zaczęło padać.
Deszcz nie trwał zbyt długo, ale żeby nie tracić czasu czekając,
aż ulice wyschną, postanowiliśmy zmienić miejscówkę na kryte
podziemia dworca przy pl. Poczdamskim... jednak już po 10 minutach
nas z z niego wyrzucono. Ostatecznie po kilku kolejnych zmianach
miejscówek z których ponownie przeganiał nas deszcz, wylądowaliśmy
na muzeum koło KulturForum. Dzięki uzbrojeniu w szczotkę do
zamiatania wody udało nam się osuszyć kawałek nawierzchni i
nagrać kilka trików. Późnym popołudniem wpadliśmy także i na
samo KulturForum. Wojtek postanowił zmierzyć się ze sławnym
doubleset'em, jednak robiło się już ciemno i musiał skapitulować.
Dzień zakończyliśmy na Warschauer Strasse chillując przy piwkach
i kręcąc nocne sekwy.
Apropo
nocy to spaliście kiedyś w hostelu z basenem? Wpadajcie do
Berlina! Tam w temacie hosteli można znaleźć już chyba
wszystko... no może poza hostelem tylko dla skate'ów, ale to też
jest pewnie do nadrobienia. Nam udało się załatwić hostel zaraz
przy Warschauer Strasse, w którym jedną z atrakcji był basen i...
wieczorne pool party! Wiecie – panienki w bikini, piwko, basen... a
nie sorry wkręcam was. Akurat mieliśmy takiego pecha, że podczas
naszego pobytu była jakaś awaria i basen był zamknięty:( Nie
zmienia to jednak faktu, że był to najlepszy hostel w jakim w życiu
spałem i następnym razem musimy wbić się na to pool party:)
Następnego dnia rano przywitało nas
piękne słońce. Po szybkim śniadanku wyruszyliśmy na pobliski
Kreuzberg przetestować murek w kształcie „daszku”. Muszę
przyznać, że choć przejeżdżałem ulicą 50m od tego spotu wiele
razy, to nigdy wcześniej tam nie byłem. Murek „daszek” jest już
dość mocno sfatygowany, ale i tak miejscówka jest bardzo
pozytywna. Równy wyszlifowany granit po którym się płynie aż się
prosił by chwile pograć tam w SKATE'a no i nagrać kilka trików.
Na kolejny ogień poszła miejscówka pod mostem obok Bundestagu z
dość ciekawym wallridem. Tu najlepiej bawił się nasz kamerzysta
Jaca. Chwilę po nas w tym miejscu pojawiła się ekipa chłopaków
ze Skandynawii, która bardzo szybko pokazała nam co to znaczy dobry
wallride. No, ale nic – my się w Polsce dopiero uczymy
wallride'ów, a dla nich to codzienność. Kolejnym miejscem na
naszej mapie miejscówek jakie chcieliśmy odwiedzić były asfaltowe
fale. Na tym spocie spędziliśmy już większość drugiego dnia.
Skate sesja była owocna. Zarówno Melek jak i Wojtek pokazali, że
wybitki mają dobrze opanowane. Naszą wizytę na berlińskich
spotach zakończyliśmy na Polendenkmal, gdzie spotkaliśmy...
chłopaków z Bielska także na tourze. Po krótkim chillu z
chłopakami zapakowaliśmy się w nasze auto i pognaliśmy w stronę
granicy.
Mimo problemów pogodowych wyjazd
zdecydowanie był udany. Dobra zabawa i skateboarding w Semper
rodzinie zawsze pozostawia uśmiech na twarzy. Zdecydowanie jeszcze
wrócimy do Berlina na kolejny tour testować semperowy klon.
Rodzyn
(artykuł ukazał się w Free Mind Magazine #8)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz